Uwaga! Handlarze narkotyków, opiekunowie panienek, księża oraz politycy...  to nie jest autko dla was. Nie ma szans przejechać niezauważonym z panienką (czy  też młodzieńcem – w zależności od upodobania) na siedzeniu pasażera, czy też  zaparkować pod szkołą (tu piszę nie tylko do pierwszej grupy), nie zwracając na  siebie uwagi.
  
 Jeśli jesteś po prostu zwykłym obywatelem naszego pięknego (pod względem  krajobrazu) kraju który sądzi, że wreszcie zaoszczędził na to, by po spłodzeniu  4 dzieci, posadzeniu całego lasu drzew (bo żona jest bardzo ekologiczna) i  zbudowaniu domu, który tak naprawdę będzie wykończony już w najbliższym  tysiącleciu, dorósł wreszcie do tego, aby spełnić swoje marzenia, które kołatały  się w głowie od 20 lat. To może być odpowiedz na twoje modlitwy, które w głębi  duszy i w pełnej konspiracji przed żoną co niedzielę kierowałeś do tego tam na  górze (on właśnie takim autkiem jezdzi). A najlepszym dowodem na to jest ilość  corvette stojących w ukryciu w garażach przy jego (no tego na górze) pleb...  ups... przepraszam, domach.
  
 Nareszcie będziesz mógł zagrać na nosie sąsiadom (nie tylko w niedzielny  poranek, uruchamiając silnik), którzy z pewnością odwdzięczą Ci się anonimem do  US (ale co tam –zawsze możesz powiedzieć że sprzedałeś nerkę). To jest właśnie  Twoja szansa na spełnienie (bo czy żona może dać Ci jeszcze aż tyle?).  Wystarczy, że wsiądziesz i uruchomisz silnik, a ciało i dusza zareaguje  intensywniej niż w burdelu i kościele. Na dodatek ani żona, ani ksiądz nie będą  mogli Ci absolutnie nic zarzucić. Żona nie będzie marudziła bo przecież na  fryzjera wydaje więcej, a ksiądz... no przecież nie będzie krytykował auta,  którym jezdzi jego przełożony ( przypominam, że tylko jego pełnomocnicy jeżdżą  tandetą ze znaczkiem Maibach).
  
 W międzyczasie będziesz mógł niepostrzeżenie i zupełnie anonimowo podjechać  pod twój oddział banku, w celu zapytania o kolejny kredyt umożliwiający  sfinansowanie wizyt Twojej żony u fryzjera i kosmetyczki. I bez żadnych  konsekwencji (bo przecież żonie powiesz, że pani w banku sprawdzała tylko twoją  zdolność... oczywiście kredytową). I oczywiście będziesz mógł pokazać się z  każdą znajomą, bez ukrywania się i absolutnie bez żadnych podejrzeń (bo w tym  aucie nic nie da się zrobić, co radzę najpierw w praktyce pokazać własnej żonie  – gwarantuję, że nie będziesz musiał spełniać tego jakże przykrego obowiązku,  ponieważ jest to po prostu niewykonalne w tym aucie) o jakiekolwiek  wyczyny.
  
 Gdyby jednak okazało się, że ktoś będzie podejrzewać Cię (uwaga – on może  po prostu brać Twoją żonę na litość zdradzonej) i zechce donosić... to przecież  nie chciałbyś go od razu zabić... a nosek tejże corvette idealnie nadaje się do  podcięcia nóżek każdego, kto stanie na twojej drodze. Nawet nie wiesz, jak  ładnie taki potrącony przez corvette donosiciel leci, podcięty na wysokości  łydek... ( to co innego niż przednia atrapa twojej toyoty Avensis... pierdu! – i  masz trupa pod kołami). Taki gość podziękuje Ci potem, że nauczyłeś go latać (a  i Twoja żona będzie się nim opiekowała, więc nie będzie musiał brać jej na  litość zdradzonej, żeby zaciągnąć ją do łózka).
  
 Niestety... autko to ma także wiele wad. Podstawową z nich jest brak  jakiegokolwiek bagażnika. Oj... chyba zabrnąłem za daleko... bo czy to wada,  kiedy jedziesz z przypadkową autostopowiczką, a potem w przypadkowo napotkanym  po drodze hotelu uświadamiasz sobie (i jej) że walizka, którą miała ze sobą  zupełnie przypadkowo, została na poboczu drogi, bo nie miałeś gdzie jej włożyć.  Wtedy oczywiście wkraczasz oświadczając, że przecież nie będzie jechała takim  samochodem w brudnym ubraniu... ostatecznie możesz zaakceptować sytuację, jeśli  pozbędzie się tylko tej brudnej, zewnętrznej warstwy ciuchów.
  
 Kolejną wadą jest niestety brak gazu. Ale przecież to nie kuchenka gazowa,  którą kupiłeś żonie w prezencie urodzinowym ostatniego roku, celem uzyskania raz  w tygodniu czegoś do jedzenia. Teraz to nawet kuchenka nie będzie Ci  potrzebna... gwarantuję, że wszyscy koledzy będą Ci stawiali kolację tylko po  to, żebyś po jej skonsumowaniu udawał się na błogie posiedzenie mające na celu  sprawienie miejsca na kolejny posiłek. Oni tymczasem będą mogli okolicznym  blacharom zaprezentować swoje wiadomości na temat corvette. Twoja żona natomiast  będzie Ci wdzięczna za to, że nie każesz jej, jak co tydzień, rozgrzewać  jedynego, zdolnego do rozgrzania od dotyku jej ręki sprzętu w domu, który i tak  pomimo rozgrzania nie sprawia jej przyjemności.
  
 Pozostaje jeszcze odwieczne pytanie o to, ile to to pali... odpowiedz jest  na razie prosta, nie pali nic, czyli mniej niż najekonomiczniejszy samochód  świata (i tej wersji będziesz się trzymał). Jesteś przecież profesjonalistą i  żadne podchody Twojej małżonki nie spowodują ujawnienia tajnych informacji na  temat wysokości twoich zaskórniaków. Jeśli jednak wcześniej wspomniany  donosiciel będzie usiłował wyjaśnić Twojej ekologicznej małżonce, że to coś, co  nauczyło go latać, musiało mieć silnik o mocy co najmniej łodzi atomowej, to  zawsze wtedy możesz powiedzieć, że już wiele lat temu amerykanie wymyślili  przecież napęd na paliwo biologiczne (chcesz to udowodnić – każ małżonce  obejrzeć film “Powrót do przyszłości”) i masz sprawę z głowy.
  
 Jeśli już uporasz się z koszmarami nocnymi (uważaj, bo to mogą być szepty  Twojej żony) konsekwencji swojej decyzji o zakupie tej corvette i uda Ci się  przekonać wszystkich dookoła, że najprzyjemniejszym miejscem twojego odpoczynku  jest właśnie garaż, gdzie będziesz doprowadzał (i tu znowu oficjalna wersja) ją  do stanu sprzed 30 lat (żona na pewno to zrozumie) i na dodatek zrobisz to  wszystko własnymi siłami (nie musisz nikomu przecież tłumaczyć, że tak częste  otwieranie portfela to też ciężka praca), to po pewnym czasie i również po  pewnym nakładzie pracy nareszcie wyjdziesz na ulice twojego miasta, a wtedy  trudno będzie Ci wyobrazić sobie nudę świata odartego z marzeń, jak o nich  opowiadając zachowując umiar. Gdy pozwolimy ponieść się emocjom, ktoś może nas  nie zrozumieć lub co gorsze, zrozumieć za bardzo. Mimo to warto spojrzeć czasami  na świat oczami zagubionego w czasie dziecka, nie mając gotowych odpowiedzi na  każde z pojawiających się pytań, przyjrzeć się z tej perspektywy pojazdowi,  stworzonemu przez pasjonatów dla marzycieli.
  
 Corvette przyciąga wzrok, podobnie jak barwne kwiaty zwabiają pszczoły i  motyle. Niezależnie od tego, czy toczy się szosą, dusi w kieracie drogowego  korka, czy też odpoczywa na miejskim parkingu – śledzą ją tuziny oczu. Nie  sposób przejść obok niej obojętnie – uśmiechnie się piękna dziewczyna, ocknie z  alkoholowej glątwy uliczny troll. Zdarza się, że ktoś po raz drugi spojrzy w tym  samym kierunku, aby upewnić się, że widział to naprawdę. Tylko ekstrawertycy  mogą pragnąc takiego samochodu, gdyż corvette nie jest kameralnym przeżyciem.  Jest to doświadczenie, zapewniające udział w większej społeczności admiratorów  automobilowej stratosfery. Wystarczy odpalić V8, aby wielu nadstawiło uszu i już  nigdy nie będziesz sam, dopóki nie wrócisz bezpiecznie do garażu (a nawet i  wówczas nie, bo będzie z Tobą ONA). 
  
 Często tłumy gromadzą się wokół, aby debatować wielce podekscytowane. Jest  w tym coś z jarmarcznej kultury, coś z cyrku dla dorosłych, coś z kiczu  wreszcie, będącego ucztą dla oczu i wyobrazni gawiedzi. A przecież nie pozbawia  jej to charyzmy, wynikającej ze szlachetnego rodowodu, równie istotnego, jak w  przypadku wyścigowego konia czy rasowego psa. Rodowodu, na który składa się  zarówno tradycja i nowatorstwo, pasja i talent konstruktorów, odwaga kierowców  testujących wyścigowe prototypy, jak i pragmatyzm menadżerów, pozwalających  wychodzić zwycięsko z rynkowych potyczek.
  
 Ponadczasowy kształt, który uderza nas w jednej sekundzie, będzie równie  atrakcyjny za rok czy lat dziesięć. Tu chwilowa moda nie ma większego znaczenia,  tak jak ta z lat groteskowego nadmiaru w amerykańskim wzornictwie. Corvette –  zawsze przyodziana w gustowną sukienkę – prezentowała maksimum ekspresji przy  minimum formy, pozostając arcydziełem prostoty. Corvette jest bowiem efektem  rzadkiego w Ameryce przebłysku geniuszu estetyki, oraz pewnej konsekwencji.  Zwraca bowiem uwagę silna rodzinna więz łącząca pokolenia. Jej ogniwami były  zawsze ukryte nieco blizniacze lampy oraz wloty powietrza wyglądające tak, jakby  miały apetyt na cały tlen w promieniu wielu mil. Nie wspomnę tu o kilku bogu  ducha winnych przechodniach, czy też samochodach nieuważnych rywali. Resztki ich  opuszczały duet wydechowych rur przy dzwiękach chrapliwej pieśni zaaranżowanej  na oktet garów. Nie trudno jest się zgodzić z opinią, że o ile w corvette nigdy  nie brakowało miejsca dla na przykład długonogiej cyganki pilota naszej  eskapady, to już ze szczoteczką do zębów były pewne problemy, a zapakowanie  termosu wymagało znacznej pomysłowości. Cóż... prawdziwa miłość to taka, która  boli, a zauroczenie i praktycyzm rzadko chadzają ze sobą w parze. A ile to pali?  Nie ma głupich pytań, z pewnością są niestosowne. Jeśli ktoś musi dociekać  podobnych drobiazgów, nie będzie mógł sobie pozwolić na taką imprezę. Nie  dlatego, że brak mu garnca pełnego srebrników.
  
 W istnienie Latającego Holendra się wierzy albo nie. Warta jest też  corvette tej garści giganta miedziaków za dostęp do świata niezwykłych  śmiertelników. 
Gdybyś, po przeczytaniu powyższego, chciał jeszcze o cos zapytać to po prostu zadzwon (tel 885 222 111). Pamiętaj jednak, że jeśli przyjdzie Ci do głowy zadawać głupie pytania to telefon może odebrac nierozgarnięta blondynka z wielkim biustem, nieco spalona promieniami wyrobu słońcopodobnego,  która zamiast odpowiadania na pytania typu "czy da sie zamontowac silnik diesla" z pewnoscia przekona Cie (i twoja żone) o tym, że jest z toba w ciąży. Niestety wtedy będzię musiało upłynąc kolejne 20 lat zanim odrobisz straty związane z rozwodem, kolejnym małżenstwem itd. a taka okazja jak ta aukcja może sie juz nigdy nie powtórzyc.